środa, 21 stycznia 2015

Rozdział 12

Była wściekła. Każdy by był na jej miejscu. Zamknęli ją w pokoju na cztery spusty. I to na serio! Zamknęli okna na kłódkę. Kłódkę! Nie da się tego zrozumieć i nawet nie wiedziała jak to zrobili, a drzwi też zamknęli na klucz. Nie było stąd żadnego innego wyjścia.
Angela jak na złość nie odpisywała. Jednak miała swoje życie i na pewno nie będzie mogła być na każde jej wezwanie. Wiedziała to ale...ale co? Chciała już stąd wyjść, być wolna i niezależna ale nie mogła. Rodzice traktowali nią jak jakiś klejnot i nie chcieli ją uwolnić i dać wyjrzeć jej na świat. I to dosłownie. Gdy tylko mówiła o tym, że chce wyjść to krzyczeli na nią. Nawet jej Mama. Mówili, że nie może bo to źle się skończy, że ją porwą dla okupu albo co gorsza zabiją. Przyznawała im racje ale jednak mimo tego i tak chciała wyjść. Wyjść i zaryzykować nawet tym życiem byle być wolna i nie zależna. Mogła decydować sama o sobie. Przypłaci życiem byle być już daleko stąd.
Westchnęła przeciągle i otworzyła drzwi do garderoby. Była większa od jej pokoju i to 2x większa. Miała mnóstwo ciuchów, a przede wszystkim butów. Kochała buty. One ją pocieszały gdy była smutna. Zamawiała sobie na różnych stronach internetowych buty i zamawiała, które się jej podobały. Potrafiła zamówić nawet 20 par butów i to różnych. Oczywiście, że różnych. Nie chce takich samych. Nie jest taka desperatką, żeby jak inne zamawiać tyle butów i mieć ich w brud  i to na dodatek takie same. Woli mieć dużo ale różne.
Przemierzała garderobę i patrzała. To na lewo, to na prawo. Było tu dużo ciuchów oprócz rzeczy w kolorach czerni i różu ale butów miała dużo w tych kolorach. Chwyciła piękną granatową suknie i usłyszała strzały. Nie miała stąd jak wyjść ale wiedziała co musi zrobić. Chwyciła półkę nad sobą i się podciągnęła. Na suficie była jej kryjówka w razie takich potrzeb. Tak zrobiła, weszła tam i specjalny włącznik tak miała i wyłączyła światło. Zakryła kryjówkę by nikt jej nie znalazł i zastygłą w bezruchu. Oddychała cicho i płytko. Wyciągnęła telefon i szybko napisała do Angela.
Nic się nie działo. Nie wiedziała ile nawet tu jest ale usłyszała jak ktoś otwiera drzwi od garderoby. Słyszała szelest.
- Tu też jej nie ma. - Odezwał się mężczyzna o niskim głosie.
- Musiała uciec. - Odezwała się kobieta i wyszli. Nie miała zamiaru jeszcze wyjść. Wiedziała, że to byłoby głupota. Oni mogą ciągle coś chcieć i wziąć.
Spojrzała na wyświetlacz telefonu i stwierdziła, że w końcu może wyjść. Było tu mnóstwo kurzu, a ona siedziała tu 5 godzin. Zeszła i powoli kierowała się w stronę wyjścia. Wybrała numer Angela i zadzwoniła. Po 2 sygnale odebrała.
- Lucy! - Krzyknęła, a Lucy musiała odsunąć telefon. Zabolały ją uszy. - Wybacz, że nie odpisałam. Miałam inne zlecenie i to daleko,a inni nie mieli czasu, żeby do ciebie pójść.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziała cicho i szła na czworaka byle nikt nie zobaczył ją przez okno jak ciągle byli. - Ale proszę przyjdź tutaj szybko.
- Co się stało? - Słyszała jak przyśpieszyła swoim samochodem.
- Sama nie wiem do końca. Rodzice zamknęli mnie w pokoju i usłyszałam nagle strzały. Nie mogłam wyjść więc przynajmniej się schowałam i dobrze zrobiłam bo weszli do mojego pokoju i szukali mnie. Siedziałam tam potem  jakieś 5 godzin.
- Siedziałaś? Chcesz powiedzieć, że wyszłaś?! - Słyszała panikę w jej głosie.
- Tak. Jestem teraz na korytarzu i..to jest okropne. - Zobaczyła przed sobą ciała martwe. - Wszyscy, całą służba została zabita. - Powiedziała stłumionym głosem ale ruszyła dalej. Interesowali ją tylko rodzice. Może byli nadopiekuńczy ale kochała ich z całego serca.
- Lucy nie ruszaj się z miejsca. Ciągle mogą tam być. Będę za 5 minut.
- Dobrze. - Odpowiedziała po chwili i się rozłączyła. Usiadła pod ściana i skuliła się czekając na Angela. Trwało to dla niej wieki. Dookoła były same martwe ciała jej znajomych,a nie których traktowała nad wyraz poważnie i kochała ich. Teraz byli przy niej martwi. W korytarzu było ciemno i zaczęła się trząść ze strachu. Usłyszała kroki i spojrzała tam przerażona
- Lucy? - Usłyszała ten piękny i jak zawsze sexowny głos Angela.
- Tu jestem! - Wstała i podbiegłą do niej i rzuciła w ręce. Przygarnęła ją.
- Chodźmy stąd. - Kierowały się w dół schodów.
Na schodach też było dużo martwych ciał, a na samym dole byli jej rodzice. Martwi, bez życia. Matka oberwała w sam środek głowy, a Ojciec w serce. Leżeli obok siebie, jakby tak miało być. Wyglądali też jakby trzymali się za ręce i byli szczęśliwi takim końcem, że mogli być obok siebie do końca. Ominęli ich, a Angela wręcz jak ciągnęła żeby wyprowadzić stąd, z tego miejsca. Wpakowała ją do samochodu i szybko obeszła i zasiadła za kierownicą. Wyciągnęła telefon i wybrała telefon. Lucy siedziała skulona i otoczyła rękami nogi. Cicho płakała.
- Tylko Lucy żyje. - Odezwała się Angela i zacisnęła szczękę słysząc słowa z telefonu. - Jak możesz tak mówić!! Dzwoniłam do was! Do wszystkich!  I nic sobie z tego nie zrobiliście! Zostawiliście ja, ich na pastwę losu, a mnie wysłałeś na misje!! - Wrzeszczała wściekła i rozłączyła się. Wyłączyła telefon i odrzuciła do tyłu.
Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Nie po tym co zrobił. Nawet się przyznał, że miał to w planie i nie chciał jej stracić. Wolał poświęcić życie innych dla niej! Dla zabójczyni! Angela była wściekła. Gdyby mogła rzucać piorunami, na pewno posypałoby się ich dużo. Oj bardzo dużo. Kierowała się w stronę szpitala. Za nim zdołała odwonić do Lucy, zadzwonił szpital z informacja że z Natsu jest lepiej i to dużo lepiej. Zatrzymała się i zagasiła silnik. Siedziały w cicho. Żadna się nie odzywała, a jedyny dźwięk to cichy płacz Lucy.
- Choć. - Mrukneła Angela i wysiadła. W jej ślady poszła blondynka i kierowały się do pokoju Natsu. Siedział na łóżku i wyglądał dużo, dużo lepiej.
- Hej. - Uśmiechnął się do nich ale widząc ich stan szybko zrzedła mu mina. - Co się stało?  - Różowo włosa spojrzała na Lucy i zacisnęła usta.
- Lucy pójdziesz po coś do picia? - Zapytała łagodnie, a ta tylko kiwnęła głową i wyszła.
- Więc? - Dopytywał Natsu jak wyszła. Angela usiadła obok niego i spuściła głowę opierając ją o jego łóżko.
- Master wysłał mnie na misje, bardzo daleko stąd, a w tym czasie do domu Lucy ktoś przyszedł i zamordowali wszystkich oprócz jej bo się schowała. Makarov specjalnie to zrobił. Specjalnie wysłał mnie na misje byle bym ja żyła. Wiedział co dziś się stanie u nich w domu ale...on...poświecił ich dla mnie. Ja tego nie chciałam...nie chce żeby ktoś dla mnie poświęcał...życie.... - Angela nie wiedziała co powiedzieć więc zamilkła, a z oczy leciały łzy. Wie co to znaczy stracić bliską ci osobę. Wolała stracić życie za kogoś, niż mieć świadomość, że została ochroniona i poświęcono dla niej czyjeś życie.
Nie zdawała sobie nawet sprawy, że Lucy była za nią i słyszała to. Zrobiło się jej smuto i wyszła  z powrotem. Czekała tak chwile. Pozwoliła ogarnąć się Angela.
Natsu tylko przygarnął do siebie siostrę i otarł łzy, które po chwili zastąpiły jej nowe. Zdawał sobie co ona czuje. Ich szef zawsze tak robił, zawsze poświęcał kogoś byle Angela żyła. Nienawidził za to swego szefa, nienawidził go tylko dlatego, że Angela cierpiała. Nienawidził każdego przez kogo Angela cierpiała, płakała czy nawet była ranna. Nie odzywał się, wiedział, że nie może inaczej Angela zastosuje się do swoich sztuczek. Inaczej będzie tłumić swoje emocje, znowu.
Po chwili się uspokoiła i wytarła łzy. Wstała i podeszłą do okna o które się oparła i wtedy weszła Lucy z wodą.
- Proszę. - Podała i zaległa krepująca cisza.
- Jak się czujesz Natsu? - Odezwała się Angela bo po to w końcu przyjechała. By się dowiedzieć co z jej bratem.
- Już lepiej. Nie jestem taki ociężały i zmęczony. Lekarz powiedział, że szybko dochodzę do siebie więc za 2 albo nawet 3 dni wyjdę stąd w końcu. Nie mogę doczekać jak wrócę do akcji i poczuje tą adrenalinę.... - Natsu się rozgadał i mówił o tym jak się cieszy, a Lucy chłonęła to wszystko. Była pod wrażeniem, nawet słuchała różnych jego misji, które robił. Była w tym akcja, krew, morderstwa ale on się nie bał, był podekscytowany gdy to opowiadał. Nigdy tego nie robił, a teraz miał okazje. Gestykulował i opowiadał pełnią życia.
Angela była zdziwiona Nigdy jej tak nie opowiadał o swoich misji. Oczywiście pamiętał i nie mówił dla kogo to było, jakie zlecenie to było. Nie zdradzał szczegółów. Tylko to jak się czuł wtedy. Angela słuchała tego i wyobrażała to wszystko sobie. Wczuła się w niego i musiała przyznać, ze było dużo inaczej niż z nią. Ona nie była nigdy podekscytowana, nie czuła zagrożenia, tej adrenaliny. Była chłodna i szybka, wybierała wszystko to co możliwe byle być te 20 kroków przed jej napastnikiem i brała wszystko pod uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz