- Hmm.. więc 6 żółtek zmiksować z 6 łyżkami cukru pudru do gładkiej i pół gęstej masy. - Mruczała pod nosem Angela wstawiają wodę w czajniku. - Następnie dodać mascarpone. - Wyciągnęła blachę okrągłą i położyła na stole. - Na dnie blachy ułożyć biszkopty słodkie i wymoczyć je gorącą kawą rozpuszczalną z koniakiem, potem wlać połowę masy i znowu ułożyć biszkopty, wymoczyć i resztę masy wlać. - Przeczytała przygotowała wszystko co potrzebne i zaczęła robić. Gdy ułożyła warstwy, polała na wierzch sos czekoladowy i zrobiła wzorek. Przykryła talerzem i wstawiła do lodówki na 3 godzinny. - Mmmm... Natsu będzie zadowolony. - Uśmiechnęła się lekko. Co dodało jej uroku i ruszyła w stronę schodów do pokoju.
Otworzyła drzwi, a na łóżku leżał Natsu grzebiąc w laptopie służbowym. Podniósł wzrok na swoją siostrę.
- Co robiłaś w kuchni? - Zapytał wielce ciekawy. Uwielbiał kuchnie siostry.
- Tirami-su. - Odpowiedziała i wyciągnęła spod łóżka swój służbowy laptop.
- Nie mogę się doczekać aż go spróbuje. - Odezwał się szczęśliwy różowo włosy.
- Jeśli go dostaniesz. Hehhe... - Wyśmiała go i usiadła na łóżko włączając laptopa.
- Och... Jak możesz? - Próbował zmiękczyć serce siostry, a ta tylko na niego spojrzała. - Przegrałem.. - Załamał się ale co począć kiedy Angela jest miłośniczką każdego ciasta.
W laptopach robili raporty z ostatnich akcji i zaległe rzeczy na które mieli teraz czas. Mało zleceń było w tym okresie ale jak już były to mocne i pełne ryzyka. Usłyszeli pikanie. Dostali SMS. Spojrzeli: " Za 10 minut u mnie w biurze." Spojrzeli po sobie, wstali. Wyłączyli i schowali laptopy, z tajnej skrytki wzięli broń. Natsu CZ 75, a Angela Universal Self-loading Pistol w skrócie USP. Pistolet działa na zasadzie krótkiego odrzutu lufy, ryglowanie następuje za pomocą przekoszenia lufy w płaszczyźnie pionowej. Po wystrzeleniu z magazynka ostatniego naboju zamek zatrzymuje się w tylnym położeniu. Zatrzask magazynka znajduje się pomiędzy kabłąkiem spustu a rękojeścią, z prawej strony szkieletu znajduje się dźwignia umożliwiająca zwolnienie zamka z tylnego położenia. Magazynek dwurzędowy na 16 naboi. Dodatkowo wzięła długi na 15 m bat czarny.
- Ty lubisz ten bat,co nie? - Zapytał dziko uśmiechnięty Natsu.
- Owszem. - Odpowiedziała i oblizała usta. Schowali broń i ruszyli na dół. Ubrali płaszcze i wyszli na zewnątrz. Dziewczyna stanęła jak wryta i zacisnęła usta w wąska linie.
- Co jest? - Odezwał się Natsu przy samochodzie.
- Moje auto zostało skasowane. - Ramiona jej opadły niżej.
- To chodź do mnie. - Zaśmiał się, a ona lekko się skrzywiła i wsiadła do jego samochodu. Ruszył trochę wolniej od Angeli ale na czas dotarli na miejsce. Był to duży budynek na obrzeżach miasta Tokyo. Jak się wchodziło ukazywał się bar z alkoholem i jedzeniem, gdzie każdy mógł wejść i się napić i drugie piętro. Nikt tam nie miał wstępu oprócz członków Fairy Tail. Znajdowało się tam mnóstwo pokoi i na końcu korytarza schody w dół i górę. Pokoje na drugim piętrze były dla członków, to były ich osobiste biura gdzie robili papierkowa robotę lub inne rzeczy. Każdy miał swój pokój. Wyżej znajdowało się osobiste duże biuro Mastera i dodatkowy pokój z bronią, każdego rodzaju. Niżej zaś było piętro do podziemi, gdzie był tor strzelecki, siłownia, samochody i motory w razie potrzeby.
Weszli na trzecie piętro i bez pukania weszli do biura. Na fotelu ze skóry przed biurkiem siedział mały, starszy Master. Siwy już był i miał wąsy. Ubrany w spodnie i sweter.
- Jak zawsze bez pukania. - Mruknął nie zadowolony, a w odpowiedzi zobaczył ich uśmiechy wredne. - Do rzeczy. Macie pojechać na drugi koniec miasta do domu rodziny Heartfilia. Jude Heartfilia wynajął u nas najlepszych ludzi. - Spojrzał na nich wymownie. - Grozi im niebezpieczeństwo, a wy macie ich ochronić i zabić kłopot.
- Spoko. - Odpowiedział beznamiętnie Natsu i wyszli z pomieszczenia.
- Uważajcie na siebie, Dzieciaki. - Odezwał się Makarov i zamknął oczy. Traktował ich wszystkich jak rodzinę, a nie maszyny do zabijania. Zawsze się o nich martwił czy któregoś z nich nie straci.
***
Słychać było w całym domu dzwonek do drzwi. Zaciekawiona Lucy wyszła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi. Ubrana była w bluzkę na ramiączkach w kolorze khaki i spodnie lekko przetarte. W połowie schodów zobaczyła dwie postacie. Jedną była kobieta o różowych włosach i zielonych oczach. Ubrana w czarny top ukazujący płaski brzuch i przylegające czarne spodnie z czarnymi paskami po bokach. Do tego czarne szpilki i długi płaszcz czarny. "Cała ubrana na czarno ale i tak pięknie wygląda." Pomyślała blondynka i skupiła swój wzrok na drugiej postaci, męskiej. Różowe włosy, dzikie zielone oczy, wyraziste kości policzkowe. Ubrany w czarną bluzkę przylegająca do jego ciała, ukazującą każdy jego mięsień, dżinsy i adidasy. Do tego skórzana kurtka. Różowo włosa spojrzała na Lucy. Ich wzrok się skrzyżował, obie były obojętne. Jude widząc wzrok Angeli podążył za jej i zobaczył swoją córkę.
- Lucy! Choć tutaj. - Dziewczyna posłusznie podeszłą do nich. - Pozwól, że przedstawię ci Natsu i Angela. Od dziś to nasi ochroniarze. - Blondynka patrzyła na nich obojętnie ale po chwili uśmiechnęła się.
- Witam.
- Witaj. - Odpowiedzieli równocześnie ale nie odwzajemnili uśmiechu. Wiedzieli, że jest sztuczny.
- Córeczko oprowadzisz ich po rezydencji? Musze iść na ważne spotkanie.
- Oczywiście Tato. - Odpowiedziała słodko, a jej ojciec pocałował ja w czoło i wyszedł. Spojrzała na nich beznamiętnie - Chodźcie.
Różowo włosa przewróciła oczami i ruszyła, za nią jej brat. Przeszli cała rezydencje, która była duża i to bardzo duża lecz Angela zapamiętała wszystko. Kto gdzie ma pokój, gdzie co się znajduje, nawet najmniejszy szczegół. Od dziecka miała niezwykle dobrą pamięć i nie zwykły wzrok. Potrafiła dostrzec coś czego normalny człowiek nie potrafił. Przez całą drogę mówiła tylko Lucy i w końcu zatrzymali się przy jednych z drzwiach. Były blisko schodów w stronę wyjścia. Dla nich to była idealna lokalizacja.
- Tu jest twój pokój.... - Spojrzała znacząco na Natsu. - ..a tu twój. - Spojrzała na dziewczynę, a Angela spojrzała na drzwi na przeciwko drzwi Natsu. - I jeszcze jedno. Nie wchodzie mi w drogę. Mam gdzieś, że jesteś ochroniarzami. Będziecie sprawiać same problemy nam. - Odezwała się Heartfilia i odeszła w swoją stronę. Angela westchnęła przeciągle gdy zniknęła im z oczu Lucy.
- Nie lubię jej. - Usłyszała głos Natsu i przeniosła swój wzrok na niego, który otworzył drzwi do swojego pokoju. Pokój był prostu, tylko znajdowało się w nim łóżko i szafa no i drzwi do łazienki. - To dobrze, że dali mi taki pokój, a nie jakiś wykwintny. - Odetchnął. Natsu nigdy nie lubił mieć nie potrzebnych rzeczy w domu. Taki klimat mu pasował tylko to co jest najbardziej potrzebne i nic więcej.
- Racja ale chyba lepszych by nam nie dali. - Odezwała się zamykając drzwi od swojego pokoju Angela. Oparła się o drzwi i westchnęła. Ściągnęła płaszcz i zobaczyła, że bandaż na prawym ramieniu jest cały we krwi. Ściągnęła bluzkę i rozwiązała bandaż. Rana, którą zszyła teraz się rozerwała. - Cholera. - Nie wzięła zapasowego bandaża. No ba nawet nie wzięła pod uwagę to, że będzie go potrzebować. Założyła bluzkę i wyszła z pokoju. Na jej szczęście Natsu ciągle był w środku. Szła w stronę wyjścia. Była już w połowie schodów..
- Boże co ci się stało?! - Usłyszała głos kobiety. Odwróciła się i zobaczyła kobietę podobną do Lucy jednak dużo starszą i ubraną w suknie różową z falbanami, a włosy spięte w kok jednak grzywkę zostawiła co dodawało jej uroku.
- Nic takiego. To tylko rana która się teraz rozerwała, a bandaży nie mam. - Powiedziała Angela wiedząc o co chodzi. Z rany na ramieniu leciała krew ale nie brudziła podłogi.
- To choć ze mną. - Odezwała się kobieta i chwyciła różowo włosa za rękę ciągnąc w stronę łazienki. Otworzyła drzwi i ukazała się duża łazienka z prysznicem i wanna, toaleta i umywalką. Tam gdzie była umywalka znajdowało się na cała górną cześć ściany, lustro. Na wprost była szafa. - Nazywam się Layla, a ty? - Zapytała blondynka podchodząc do szafy i wyciągnęła apteczkę.
- To nie istotne jak się nazywam. Jestem ochroniarzem Pani rodzinny. Tak samo jak mój brat. - Różowo włosa nie lubiła zdradzać swojego imienia ponieważ ktoś był ciekawy. Nigdy nie mówiła swojego prawdziwego imienia.
- Masz racje. Jesteś naszym ochroniarzem i nie musisz zdradzać swojego imienia. Tak samo jak ja nie muszę ci pomagać. - Zauważyła kobieta, patrząc na nią swoimi mądrymi oczami. Angela myślała nad jej słowami i miała racje. Nie musiała jej pomagać. Nie musiała jej teraz opatrywać, a robi to. Poczuła się z tym źle, bardzo źle.
- Angela. - Odezwała się spuszczając wzrok.
- Piękne imię. Oznacza ono Anioł. To bardzo pięknie imię i pasuje do ciebie. Chociaż zabijasz ludzi to chronisz tych dobrych przed złem innych. - Różowo włosa spojrzała na nią zdziwiona. Nigdy nikt tak nie porównał jej imienia, nawet ona sama. Uważała się za morderce, który nie ma prawa żyć ale żyje tylko po to by chronić bliskich.
______________________________________________________________


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz