niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 6


Po tym ja Layla opatrzyła Angele. Dostała jeszcze bluzkę, była ona zielona.
- Idealnie pasuje do twoich oczu. - Odezwała się wesoło Pani domu i uśmiechnęła do niej. Angela nie wiedziała co powiedzieć, kolor bluzki idealnie pasował do jej dzikich zielonych oczu. Bluzka była na ramiączkach co jej pasowało.
- Dze..dziękuje. - Wykrztusiła. Dawno nikomu nie dziękowała.
- Proszę. - Uśmiechnęła się lekko w jej stronę, a Angela wtedy odeszła i dostałą SMS od Szefa. Pobiegła w stronę Natsu i otworzyła drzwi bez pukania.
- Daj klucze. - Powiedziała, a chłopak od razu wyciągnął klucze i rzucił jej. Zobaczył, że ma inna bluzkę ale postanowił zadać jej pytanie później. Wybiegła. Westchnął i dalej leżał na łóżku, nawet nie wiedząc kiedy zasnął.
Tym czasem Lucy ubrała się i wyszła przez okno na drzewo i zeszła. Uśmiechnęła się lekko i pobiegła w stronę bramy, tak by nikt jej nie zauważył. Biegła tak przez cały czas do póki nie było więcej ludzi. Uśmiechnęła się szeroko widząc tylu ludzi i te wszystkie budynki z bliska. Zobaczyła centrum handlowe i postanowiła tam wejść. Obeszła każdy sklep i kupiła tylko jedną bluzkę, która się jej spodobała. Poszła jeszcze do kawiarenki i tam zobaczyła 2 mężczyzn, którzy patrzyli na nią. Jeden był duży i miał bliznę na twarzy, która go speczciła, miał brunatne włosy i zielone oczy. Drugi był mniejszy i ładniejszy o zielonych włosach i fioletowych oczach. Byli nie przyjemni zauważyła i wstała gdy skończyła pić macchiato i wyszła spokojnie. Spojrzała na niebo i  zauważyła, że jest bardzo ciemno. Nie sądziła, że tak długo siedziała w centrum. Szybko ruszyła   w stronę domu. Skręciła w ciemną uliczkę, którą tędy szła i wtedy jeden z tych mężczyzn ją chwycił.

***

Angela jechała na drugą stronę miasta do opuszczonego domu. Dlaczego? Ponieważ tam siedział uwięziony człowiek, którego miała uwolnić. Zatrzymała się 2 ulice dalej i wysiadła z samochodu. Wyciągnęła broń i ruszyła biegiem. W opuszczonym domu widać było dwie postacie ale na pewno było ich więcej.  Pod osłoną drzew pobiegła na tyły domu gdzie były drzwi. Nacisnęła klamkę i drzwi były otwarte, weszła i zobaczyła w salonie 10 mężczyzn. Naboi miała 15 ale i tak musiała brać pod uwagę to, że było ich więcej.  Zobaczyła na półce wazon więc go zbiła.
- Co to było? - Usłyszała jeden gruby głos.
- To na pewno kot. -Odezwał się inny.
- Idę zobaczyć. - Usłyszała ten pierwszy głos. - Wy dwaj chodzi ze mną.
Wyciągnęła bicz i jak tylko pojawił się jeden zawiązała mu wokół szyi i pozbawiła powietrza. Drugiego kopnęła i walnął się w półkę, a trzeciemu poderznęła gardło szkłem od wazonu. Trzymając to szkoło od krwi uśmiechnęła się i wzięła więcej tego szkła. Podeszła do drzwi chowając się, żeby jej nie zauważyli i rzuciła jednym szkłem. Trafiła prosto w szyje i zaczęła lecieć mu krew, zanim się spostrzegł wykrwawił się. Trafiła go prosto w tętnice.
- Co..- Nie dokończył ponieważ sam zaczął się wykrwawiać. Po chwili wszyscy padli. Podeszła i wzięła karabin StG44. Broń działa na zasadzie odprowadzania gazów prochowych z przewodu lufy. Ryglowanie za pomocą przekoszenia zamka w płaszczyźnie pionowej. Broń posiada komorę gazową z regulatorem. Zastosowano kolbę stałą drewnianą, w kolbie znajduje się część sprężyny powrotnej oraz miejsce na przybory do czyszczenia broni. Mechanizm spustowy z przełącznikiem rodzaju ognia umożliwia strzelanie ogniem pojedynczym i ciągłym. Skrzydełko przełącznika rodzaju ognia znajduje się nad chwytem pistoletowym po obu stronach broni, skrzydełko bezpiecznika znajduje się z lewej strony karabinka. Magazynek dwurzędowy łuskowy o pojemności 30 naboi. Uśmiechnęła się szyderczo i ruszyła na górę. Wybiegali po kolei i chcieli w nią trafić lecz ona była szybsza nawet z tą bronią. Miała wadę a konkretnie taka, że nie nadawała się na bliski kontakt lecz jej to nie przeszkadzało. Był ciężki ale ten ciężar lubiła, był dla niej niczym, była w stanie unieść dużo większy ciężary. Koło jej twarzy przeleciała kula lekko podcinając włosy.
- Ciekawe.. - Mruknęła i strzeliła przed siebie. Chociaż był schowany to i tak widziała gdzie jest. Trafiła w cel i padł. Wyciągnęła z drugiej kieszeni papierosa i odpaliła go. Wypuściła chmurę dymu i ruszyła dalej. Weszła do jednych drzwi i  wtedy poleciały pociski. - Jacy oni są przewidywalni. - Powiedziała śmiejąc się z ich głupoty i ciągle z papierosem ruszyła w ich stronę strzelając i pozbawiając życia. Weszła do pomieszczenia i wtedy z boku z nożem w ręce zaatakował ją mężczyzna. Drasnął jej policzek, strużka krwi poleciała na kącik jej ust, która językiem oblizała krew. - Popełniłeś błąd. - Odezwała się beznamiętnie i prosto mierząc w niego swoim USP strzeliła w jego głowę. Kula przeszła na wylot. Dookoła był same martwe ciała i jeden żyjący mężczyzna na krześle, którego miała uwolnić. Spojrzała na niego i zobaczyła  w  jego oczach przerażenie. Uśmiechnęła się wrednie i podeszła do niego. Zaczął krzyczeć z tłumionym krzykiem przez chustę, którą miał zawiązaną na buzi. Zaszła go od tyłu i rozwiązała sznury krepujące go. Chwyciła za ramię go i ciągnęła w stronę wyjścia. Chciał się jej wyrwać ale nie miał szans z żelaznym chwytem. Wyszła i zobaczyła, że już jest zmierzch ale co się dziwić. Dostała SMS późnym popołudniem. Zaprowadziła go do samochodu i zamknęła za nim drzwi, obeszła samochód i sama wsiadła. Odpaliła go i ruszyła z stronę biura. Po 20 minutach dojechała, a na nią już czekał Master z kobietą. Wysiadła i wyciągnęła mężczyznę, wyrywając się padł przed kobieta, która rozpłakała się i przytuliła go. Makarov tylko spojrzał na dziewczynę widząc ją tylko z zadraśnięciem na policzku i kiwnął głową. Ona widząc to wsiadła do auta i odjechała.
Jechała dziś wolno, nie śpieszyło się jej do domu Heartfiliów. Wybrała numer do mamy i przełożyła telefon do ucha.
- Halo?
- Hej, mamo.
- Och Angela. Gdzie wy jesteście?
- Właśnie dzwonie by ci powiedzieć,  że nocujemy u koleżanki i robimy projekt. - Nienawidziła okłamywać rodzicielki ale musiała.
- Dobrze. Miłej pracy. Ciesze się, że mnie poinformowałaś.
- Nie ma sprawy. Dobranoc.
- Dobranoc. - Usłyszała i rozłączyła się zatrzymała się na światłach i zobaczyła jakieś ruchy w ciemnej uliczce. Przewróciła oczami ale nie zignorowała tego, chciała ale poczuła, że nie może tego zrobić więc skręciła w bok i zatrzymała się. Ruszyła spokojnym krokiem i skręciła w tą uliczkę. Zobaczyła 3 osoby, 2 mężczyzn i jedną kobietę. Chociaż było ciemno to i tak dobrze widziała.
- Chłopcy zostawcie tą dziewczynę i zabawcie się ze mną. - Odezwała się słodko i prawą rękę oparło o biodro, a druga ręką zaczesała włosy.
- Kusząca propozycja. - Odezwał się jeden, błysnęły mu zęby i ruszył w jej stronę. Angela wyciągnęła sztylet, który miała z tyłu kieszeni i poderznęła mu gardło jak tylko podszedł dostatecznie blisko.
- Kurwa! - Usłyszała drugiego, który chciał uciec lecz rzuciła sztyletem i trafiła prosto w tył głowy. Padł, podeszła do tego mężczyzny i wyciągnęła sztylet, wytarła krew o napastnika i podeszła do dziewczyny, chwytając za przed ramie i ciągnąc.
- Nic ci nie jest? - Zapytała.
- Nie. - Usłyszała znajomy głos,a potem w świetle zobaczyła Lucy. Otworzyła zaskoczona szeroko oczy.
- Co ty tu robisz? - Spytała niemalże warcząc różowo włosa na blondynkę. Ta tylko trochę się skuliła ze strachu.
- Ja...ja chciałam zobaczyć jak to jest na zewnątrz. Zawsze byłam zamknięta w domu i nigdy nie byłam na mieście. - Dragneel słysząc to nie mogła uwierzyć. Zrozumiałą ją, sama by uciekła byle tylko chwile poczuć wolność.
- Ale to nie oznacza od razu, że musisz uciekać. Jesteś bardzo ważna i każdy może ciebie porwać i zażądać okupu. - Westchnęła widząc mnie Lucy. - Następnym razem poproś mnie. Pójdę z tobą na miasto. Jestem twoim ochroniarzem.
- Jeej!!!- Krzyknęła zadowolona Heartfilia i rzuciła się jej w ramiona.
- Dobra, dobra. Koniec tych czułości. Jestem ochroniarz, a nie przyjaciółka czy coś. - Mruknęła nie zadowolona i poszły w stronę samochodu.

***

Wysiadły z samochodu, a na nie czekał wściekły Nastu. Podszedł do nich i uderzył Angele w twarz.
- Kurwa mać! Ile razy mam ci powtarzać byś sama nie szła na takie akcje?! Jesteś idiotką!! Mogłaś zgi.... - Nie dokończył ponieważ poczuł jak obrywa pięścią w twarz i przewraca się.
- Nigdy więcej nie próbuj podnieść na mnie ręki. - Wyrecytowała mu to powoli i patrzyła na niego wściekła. Natsu się przeraził ale nie pokazał tego po sobie. Dawno nie widział takiej Angeli. Ominęła go i weszła do domu.
- Lucy!! - Krzyknęła, a blondynka poszła szybko za nią zostawiając Dragneela samego ze sobą. Chwycił się za policzek i usiadł na ziemie. Zacisnął w cienka linie usta i szybko wstał i pobiegł za Angela. Ominą szybko Lucy, która wolniej szła i szybko dopadł Angele chwytając za rękę i obracając w swoją stronę, przytulił ją. Byli przy drzwiach więc wszedł tam z nią i zamknął je.
- Przepraszam. - Szepnął jej do ucha, a ta go objęła i wtuliła się. - Nie chciałem ciebie uderzyć ale nienawidzę kiedy tak ryzykujesz. Boje się, że ciebie stracę. - Przytulił ją mocniej i tak stali trochę czasu. Po jakimś czasie odezwał się Natsu : - Mam ochotę na Tirami-su , które zrobiłaś. - Dziewczyna na to tylko parsknęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz