czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 8

Różowo włosa uderzyła lufą od pistoletu w twarz mężczyznę. Syknął ale nic nie robił sobie z tego.
- Zapytał kim jesteś. Odpowiedz. - Odezwała się chłodno i beznamiętnie, a jej wzrok mówił "zabić". Patrząc w jej oczy można zobaczyć śmierć i widział ją.  Nie odzywał się więc uderzyła go znowu. Tym razem mocniej , rozrywając trochę skóry na policzku i pociekła krew. - Posłuchaj. - Przystawiła usta do jego ucha, a lufę do kolana. - Jak zaczniesz gadać, wypuścimy ciebie szybciej. Co będzie na moją korzyść i twoją ale jeśli będziesz tak jak teraz milczał osobiście wymyśle kilka rodzajów katowania ciebie, a ty będziesz błagać o śmierć. - Wysyczała do ucha i pociągnęła za spust. Krzyknął z bólu, a w jego kolanie zrobiła się dziura. Kula przeszłą przez rzepkę i poleciał wzdłuż nogi rozrywając mięśnie i przeszłą prze stopę.
- Przynieś sól. - Odezwał sie Natsu do lokaja, a ten zniknął by po chwili pojawić się z solniczką. Wziął i podał Angeli, którą z miła chęcią to przyjęła.
- Więc? - Zapytała lekko posypując krwawiącą ranę solą. Słychać było ciche syczenie i jak mężczyzna wciąga gwałtownie powietrze.
- Nie mogę. - Odezwał się jeszcze normalnym głosem by po chwili krzyknąć rozdzierająco. Dziewczyna wysypała połowę solniczki na ranę.
- Koniec z byciem miłym. - Odezwała się i zaczęła swoją torturę. Natsu szybko wyprowadził Lucy i Layle. Został tylko on i Jude. Angela wyciągnęła sztylet i przecięła ubrania na jego piersi. Przyłożyła sztylet do piersi i końcówką zaczęła jechać po skórze i powstawała stróżka krwi. Ciągnęła to, aż na sam dół brzucha, posypując solą. Lufę od pistoletu przyłożyła do ramienia i strzeliła. Chwyciła go za włosy i rzuciła na ziemi. Chwyciła krzesło i uderzyła w niego. Krzesło się połamało i w ręce trzymała nogę. Wbiła mu w udo i powoli przyciskała, trafiając na kość i zostawiła tak na razie. Resztę bluzki, którą miał ściągnęła i wyciągnęła bicz, który miała przyczepiony do uda. I zaczęła go nim okładać po plecach robiąc długie krwiste ślady. Przez cały dotychczasowy proces krzyczał z bólu lub jęczał. Nacisnęła guzik przy rękojeści bicza, a ten zapłoną. Bawiła się i robiła różne wynalazki oprócz bomb. Uśmiechnęła się i oblizała usta. Znowu zaczęła go okładać i słychać było coraz to głośniejsze krzyki. Paliła jego skore, rozrywając jednocześnie mięśnie i prawie docierając do kręgosłupa. Śmiała się przy tym, ukazując kły. Przestała na chwile. - Więc?
- Proszę, przestań. Powiem wszystko tylko przestań. - Odwróciła go noga na plecy i usiadła na jego brzuchu, sprawiając więcej bólu.
- To gadaj, a skończą się twoje mekki szybciej niż ci się wydaje. - Uśmiechnęła się wrednie.
- Jestem Daido Avanst, pracuje dla Ivana z Raven Tail. Miałem porwać córkę Heartfilia dla okupu. Master chciał kasy bo brakuje nam i tyle.
- Nie mogłeś tak od razu. - Powiedziała klepiąc go dłonią po policzku i spojrzała na Jude. - Będzie Pan chciał coś jeszcze od niego?  - Zapytała słodko.
- Nie. - Odpowiedział, a ona spojrzała na mężczyznę, które już ledwo żył.
- Nam tez się nie przydasz więc jak obiecałam skończę twoje katusze. - Chwyciła broń, która leżała nie daleko i patrząc na niego  z rozkoszą strzeliła prosto w głowę.  Wstała i chwyciła go za włosy ciągnąć w stronę wyjścia. - Panie Jude mogę prosić by Pan zajął się tym tu bałaganem ? - Zapytała patrząc już normalnie, a ten odchrząknął.
- Oczywiście.
- Dziękuję. Nastu choć, bo się spóźnimy.
Wsiedli do auta pakując ciało do bagażnika i pojechali w stronę lasu gdzie je porzucili i szybko ruszyli do szkoły na lekcje. Mimo wszystko nie mogą ich opuszczać choć są nudne i wszystko wiedzą już ale przynajmniej mają czas "wolny".

***

Do budynku po drugiej stronie miasta wszedł brązowo włosy mężczyzna o niebieskich oczach, dobrze zbudowany, wyraziste kości policzkowe. Ubrany w bluzkę luźną z jakimś nadrukiem na to bluza z kapturem, spodnie przedarte i adidasy. Budynek należał do Raven Tail. Zapukał w pewne drzwi i wszedł słyszać "Proszę".
- Jakie masz wieści? - Zapytał Ivan. Siedział na mosiężnym ze skóry fotelu tuż przed biurkiem. Rękami się o nie opierał.
- Smoczyca i Salamander przejęli jednego z naszych ludzi, a drugiego zabili. - Poinformował i zatrzymał się 2 metry przed nim. Master przymrużył oczy.
- Smoczyca...? To jednak nie udało  ci się jej pozbyć.. Szkoda. - Spojrzał na niego groźnie. - Zawiodłem się na tobie Rainer ale trudno. Ty i Smoczyca macie ten sam i jednocześnie nie ten sam tok myślenia. Co jest bardzo interesujące. - Zamyślił się chwile, patrząc na niebieskookiego. - Zmieniłeś się.
- Zapewniam ciebie, że nie. Tylko ci się wydaje a teraz muszę odejść i załatwić pewną sprawę. - Odezwał się na odchody. Wyszedł i skierował się w stronę miasta. Dziś miał ochotę się przejść. Nie miał nic do załatwienia ale nie chciał, żeby Master go wypytywał. Miał racje zmienił się, kiedyś był bezwzględnym zabójcą i ciągle nim jest. Tylko, że....ta kobieta obudziła w nim uczucia które pozbył się już dawno i na nowe się pojawiły. Nie miał z nią kontaktu już pół roku, znaczy miał tylko, że go ignorowała. Co go zaczęło dobijać i martwić. Obiecali sobie, że więcej się nie spotkają poza prącą ale już nie wytrzymywał. Chciał ją znowu zobaczyć. Usłyszeć jej głos przepełniony euforią. Spojrzeć w jej dzikie, nieokiełznane, bujnie zielone oczy. Pełne usta, które kusiły by je posmakować i nie odrywać się od nich.  Zobaczyć jej nagie ciało, spocone i lepkie od potu. Długie nogi, płaski brzuch , duże piersi, talia osy. Na sama myśl robiło mu  się gorąco.
Chodził i chodził po tym mieście, nie wiedząc czego on szuka ale gdy tylko się ściemniło zobaczył obiekt swoich westchnień. Wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę hotelu. Ubrana była w płaszcz do kolan i szpilki. Włosy rozpuszczone. Ruszył za nią by zobaczyć co robi. Wsiadła do windy, która skierowała się na 3 piętro. Podszedłem do recepcji.
- Mogę wyznając pokój jakiś na 3 pietrze? - Zapytałem, uśmiechając się olśniewająco.
- Tak. - Otrząsnęła się i podała mu kluczyk z numerem 30. Wręczył jej odpowiedni plik banknotów i ruszył. Wszedł do odpowiedniego pokoju i czekał. Wiedział, że dużo jej to nie zajmie więc mógł poczekać. Po niecałej godzinie usłyszał jak otwierają się drzwi i słyszy kroki zbliżające się do windy. Gdy usłyszał je dostatecznie blisko swoich drzwi otworzył je na oścież i zobaczył różowo włosa i chwycił za przed ramie do ciemnego pokoju. Ta nie widząc kim jest napastnika zdzieliła go kopniakiem w krocze. Jęknął cicho ale chwycił jej nadgarstki i przycisnął do ściany uniemożliwiając jej jakiegokolwiek ruchu.
- Ładnie to tak mnie bić. - Szepnął jej do ucha i polizał jej szyje. Wciągnęła powietrze.
- Rainer. - Szepnęła. - Ładnie to tak porywać kogoś. - Zapytała chcą się uwolnić ale nie pozwolił jej.
- Ja mogę. - Powiedział chytrze i zassał się jej na szyi robiąc malinkę.
- Obiecałeś. - Jęknęła. - Mieliśmy umowę.
- Wiem. - Po mimo ciemności zobaczyła jego  wygłodniałe oczy. - Ale już nie wytrzymuje i to twoja wina. - Mruknął w jej usta i pocałował. Nie odepchnęła go, a odwzajemniła i to z większą żarliwością. Wiedziała co on przeżywał bo sama to przeżywała. Każdy kolejny dzień bez jego dotyku doprowadzał ja do szału ale nie przyznawała się do tego. Trzymała to w sobie głęboko zakopane. Puścił jej ręce i rozpinał jej płaszcz,a ona zarzuciła mu ręce za szyje i przyciągnęła go do siebie. Ściągnął jej płaszcz i zobaczył ją ubraną w tylko pół przezroczystą bieliznę, do tego krótki bicz, broń i sztylet. Kochał ja w tej wersji.
- Aż mnie krew zalewa, że ktoś ciebie widział tak ubraną oprócz mnie. - Wymruczał w jej usta i wkradł do nich język. Chwycił za pośladki i zaczął prowadzić w stronę łóżka. Upadli na nie i zaczął wędrówkę ustami w dół. Dziewczyna choć chciała oddać mu się i pogrążyć w tej rozkoszy, nie mogła sobie na to pozwolić i chwyciła lampkę nocą obok.
- Przepraszam. - Powiedziała i stuknęła go w głowę lampką. Chłopak stracił przytomność, zepchnęła go z siebie i szybko podniosła płaszcz ubrała i wyszła. Wsiadła do samochodu i ruszyła do domu. Z Natsu wpadła na pomysł, że codziennie będą zmieniać warte. Raz on, a raz ona. To był dobry układ i dzięki temu mogli robić inne zlecenia. Była blisko domu ale dostała SMS od Lucy. Dala jej numer gdyby chciała gdzieś wyjść na miasto i tak też było. Odpisała, że się będzie za 10 minut.

***

Tym czasem w domu Heartfilia.  Lucy i Natsu się kłócili.
- Idę na miasto i koniec. - Wysyczała cicho blondynka w stronę chłopaka,który ją trzymał jedną ręką wokół pasa i zanosił z powrotem do pokoju. - Puść mnie. - Nie mogła krzyczeć bo obudziła by wszystkich i było by kiepsko.
- Nie ma takiej opcji, Panienko Heartfilia. - Odpowiedział spokojnie i nic sobie z tego nie robi, że go biła pięściami . Dla niego były to tylko łaskotki. Zaprowadził do pokoju , otworzył drzwi i posadził na łóżku. -  Spać. - Rozkazał, a ta tylko prychnęła, wstała i ruszyła w stronę okna. Zobaczyła jak Angela idzie, uśmiechnęła się i otworzyła okno. - Co ty...
- Otwieram okno bo mi gorąco. - Powiedziała uśmiechając się do niego szczerze. Odwróciła się znowu w stronę okna i spojrzała w dół. Angela pokazała ręką, że ma skakać i tak też zrobiła. Usiadła na parapecie, odwróciła się i skoczyła.
- Lucy! - Usłyszała krzyk i zobaczyła Natsu wychylającego się za okna. Zobaczył ją w rękach Angeli, którą na niego popatrzyła chwile i odeszła z blondynką na rękach w stronę samochodu. Różowo włosy skrzywił się widząc to ale nic nie powiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz